Recenzja filmu

Genua. Włoskie lato (2008)
Michael Winterbottom
Colin Firth
Catherine Keener

Trauma pod słońcem Italii

Polski podtytuł sugeruje atrakcje rodem z katalogu turystycznego. Na szczęście film, choć nie unikający folderowych widoków, ma do zaoferowania więcej.
Polski podtytuł sugeruje atrakcje rodem z katalogu turystycznego. Na szczęście film, choć nie unikający folderowych widoków, ma do zaoferowania więcej. Jest taka reklamowa klisza, gdy na ruchliwej ulicy, pełnej czarno-białych ludzi, nagle pojawia się ktoś kolorowy (ponieważ, dajmy na to, używa leku na katar, o którym reszta zakichanego społeczeństwa nie ma pojęcia). Bohaterowie "Genui" to ludzie czarno-biali wśród kolorowych. Gdy spacerują słonecznymi deptakami włoskiego miasta, uśmiechnięci i rozgadani, widać w ich gestach i spojrzeniach piętno tragedii. Joemu (niezły Firth) umarła żona, jego dwóm dorastającym córkom – matka. Cała trójka przybywa nad Morze Liguryjskie, by zapomnieć. Opalają się na plażach, pluskają w wodzie, zwiedzają urokliwe zabytki. Długonoga, starsza siostra odkrywa uroki miłości cielesnej i szuka ukojenia w ramionach lokalnego donżuana, ojciec zaczyna pracę na uniwersytecie, gdzie podrywa go czarująca studentka. A jednak, mimo pozornej sielanki, nie udaje się przepędzić upiorów. Przepiękna Genua pokazuje bohaterom swoje pokrętne oblicze. Gubią się w ciasnych, klaustrofobicznych alejkach, na obdrapanych klatkach schodowych, wśród przybrzeżnych krzaków. Środek poetycki zwany psychizacją krajobrazu rzadko bywa użyty z taką precyzją. Ponadto Winterbottom konsekwentnie prowadzi tę historię wizualnymi kontrastami. Zimową sekwencję pogrzebu i stypy zalewa żarem południowego nieba, liryczne, pełne wyciszenia sceny puentuje rozdzierającym krzykiem Anny, zbudzonej z nocnego koszmaru. Im bliżej końca, tym mocniej owe kontrasty i banalne opozycje spychają film w stronę wątpliwej jakości traktatu metafizycznego. Wraz z pojawieniem się ducha zmarłej żony, staje się jasne, że reżyser wypełnia wzorzec kina spod znaku Kieślowskiego. Gładko rozwiązuje akcję i pokrzepia widza. Bo cierpienie po stracie bliskiej osoby to temat dla Winterbottoma oczywisty. Tak samo jak los więźniów Guantanamo, erotyczne przygody glacjologa, aborcja w społeczeństwie przyszłości, Tristram Shandy, śmierć Daniela Pearla w Karaczi, propaganda Naomi Klein i wojna w Bośni. Doświadczenia dokumentalisty pozwalają mu na szybkie wejście i wyjście z problematyki. W międzyczasie odwala kawał profesjonalnej roboty. Trochę zbyt chirurgicznej i czystej jak na twórcę ogarniętego takim głodem opowiadania.
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Do polskich kin wchodzi właśnie "Genua. Włoskie lato". Już sam tytuł, a właściwie podtytuł, sugeruje, że... czytaj więcej
W jednej z ostatnich swoich produkcji Michael Winterbottom zrezygnował z poruszania wątków politycznych,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones